Czy istnieją książki, które powinno się znać, ale które niekoniecznie da się polubić? "Jądro ciemności" Josepha Conrada to bez wątpienia jedna z najważniejszych powieści o kolonializmie, moralności i ludzkiej naturze. Przez wielu uznawana za arcydzieło, wciąż inspiruje dyskusje o imperializmie i brutalności cywilizacji Zachodu. Ale czy rzeczywiście zasługuje na ten status? Czy jej przesłanie jest nadal aktualne?
Podróż w głąb dżungli… i w głąb ludzkiej natury
Fabuła powieści skupia się na losach Marlowa, który podejmuje się misji odnalezienia Kurtza – tajemniczego agenta kolonialnego, o którym krążą legendy. Podróż przez rzekę Kongo okazuje się czymś więcej niż tylko ekspedycją – to metaforyczna podróż w głąb ludzkiej psychiki i moralnego chaosu.
Jednak mimo tego wielkiego potencjału, czytanie tej książki było dla mnie drogą przez mękę. Styl Conrada jest ciężki, pełen długich, skomplikowanych zdań i opisów, które momentami wydają się zbędne. Wątki się plączą, rzeczywistość miesza się z halucynacjami, a Marlow jako narrator bardziej relacjonuje, niż angażuje.
Kurtz – geniusz czy szaleniec? A może tylko widmo?
Dla wielu czytelników Kurtz to jedna z najbardziej fascynujących postaci literackich – uosobienie nieograniczonej władzy i jej destrukcyjnej siły. Dla mnie jednak był bardziej mitem niż realną postacią. Czy w ogóle istniał, czy był jedynie wytworem wyobraźni Marlowa?
Z drugiej strony Kurtz wydaje się alegorią tyranów i kolonizatorów, którzy bez zahamowań niszczyli lokalne społeczności w imię „cywilizacji”. Jego słynne słowa „Zgroza! Zgroza!” można interpretować na wiele sposobów, ale szczerze mówiąc – nie wywarły na mnie większego wrażenia.
Brak komentarzy: